wtorek, 28 lutego 2012

Rozdział 9

Szłam szybkim krokiem w miejsce gdzie się umówiliśmy. Zobaczyłam na ławce siedzącego chłopaka, miał opuszczoną głowe którą podpierał rękami. Gdy podchodziłam podniósł ją i zobaczyłam na jego twarzy siniec pod okiem i rozciętą wargę. Przyśpieszyłam.
- co ci się stało ? - zapytałam łapiąc go delikatnie za twarz.
- jezu przepraszam ze nie odpisałem ani ze wgl się nie odzywałem, pewnie musiałaś już sobie coś pomyśleć, kurde serio mi się podobasz po prostu nie miałem jak sie odezwać - zaczął się tłumaczyć. Usiadłam obok niego i się przytuliłam.
- nic się nie stało, wszystko ok - uśmiechnęłam się, przybliżając się do niego jeszcze bardziej.
- no ale kur.. - pocałowałam go przerywając mu.
- cii - dałam mu buziaka w policzek - powiedziałam że nic się nie stało - zaśmiałam się - to teraz dowiem sie co sie stało ?
- uf to była zwykła ustawka ale że byłem pijany to zaczepiło mnie kilku innych typów a że byłem agresywny to dostałem wpierdol, później chłopaki kupili mi jeszcze kilka piw i psy mnie zgarnęły, matka musiała mnie odbierać, wgl źle się póniej czuła bo podskoczyło jej ciśnienie i nie mogłem wyjść a telefon zostawiłem u Kacpra - zamilkł patrząc na mnie.
- ale oddychaj - uśmiechnęłam się - ja naprawdę nie jestem zła, to co, może się przejdziemy ? - zapytałam
- jasne - uśmiechnął się i on.

Przepychaliśmy się przez całą droge aż przez przypadek oboje się przewróciliśmy na śnieg, Adrian wziął do ręki biały puch u rzucił mi nim w twarz oddałam mu tym samym.
- uff ah te łobuzy - powiedziała jakaś staruszka krzywiąc się.
- Trzeba korzystać puki jeszcze można - odkrzyknął do niej Adrian i znowu dostałam śniegiem.

Odprowadził mnie do domu i pożegnał się ze mną tak jak nikt nigdy.

- gdzie byłaś ? - zapytał mnie ojciec gdy zdejmowałam buty.
- nigdzie - odpowiedziałam chamsko i przytuliłam się do mamy na przywitanie tak jak to robie zawsze i weszłam do kuchni po jabłko.
Reszta wieczoru minęła mi na czytaniu tematu z historii i SMS-owaniu z Adriankiem.

poniedziałek, 27 lutego 2012

Rozdział 8

Zaspałam do szkoły i w biegu latałam po całym mieszkaniu, jeszcze miałam tylko wyprostować włosy, już nawet miałam włączoną prostownice ale nagle drzwi od łazienki zamknęły się. Rzuciłam biegiem w ich stronę.
- Cassie do cholery jak zaraz nie wyjdziesz masz przejebane ! - krzyczałam na głos pukając do drzwi - ty wredna mała małpo, uduszę cię jeśli za sekundę nie otworzysz tych drzwi !
- spadaj - usłyszałam cichutki głos na drzwiami. Pierwszy miałam niemiecki i był to jedyny przedmiot z którego źle mi szło więc żeby to poprawić musiałam iść i to dzisiaj na lekcje bo własnie dzisiaj miała mnie pytać a umiałam, ale oczywiście ten rozpieszczony dzieciak zawsze coś zrobi żeby mi utrudnić życie.
- Mamo ! - zaczęłam krzyczeć i iść w stronę kuchni, wzięłam nożyczki - mamo ! - zawołałam jeszcze raz. Nie odpowiadała czyli nie wiadomo jaki chuj ją strzelił. Jeszcze bardziej zdenerwowana podeszłam do tych drzwi i zaczęłam w nie walić pięścią.
- idź sobie kurwa do innej łazienki, masz drugą ! - krzyknęłam i nożyczkami próbowałam otworzyć drzwi. Udało mi się otworzyłam je na rozcież i wypchnęłam smarkule z łazienki w momencie gdy otworzyły się wejściowe drzwi a w nich stanął ojciec. Zamarłam trzymając Cassie za koszulkę.
- Jak miło wrócić do spokojnego domu - na bąknął patrząc na nas z irytacją i złością.
- tato tato ona mnie bije ! - Cassie zaczęła się rzucać i pobiegła w jego stronę.
- porozmawiamy jak wrócisz ze szkoły - powiedział do mnie ojciec.
- Też miło Cię widzieć - krzyknęłam ze złością i trzasnęłam drzwiami od łazienki biorąc prostownice do rąk.

---------------

- zaliczyłam zaliczyłam! - biegłam w stronę Kamila i rzuciłam się na niego przytulając się. - kurwa rozumiesz to ? postawiła mi 4 ! na semestr ! jestem z siebie dumna, no bez kitu, ciesze sie jak nigdy, aż trzeba iśc na piwo skerbańku ! - puściłam go u dałam buziaka w policzek. Kamil jest ode mnie wyższy o jakieś 7 cm, ma ciemną karnacje, Kamil ma 17 lat i raz nie zdał, w sumie to ma troszke wyjebane na nauke i szkołę.
- jestem z ciebie dumny - uśmiechnął się i rozczochrał mi grzywkę - aż kupie ci marchewkę - zaczął się śmiać, objął mnie ramieniem i zaprowadził w kierunku szkolnej kawiarenki opowiadając mi o swoim dniu.

Wszystkie inne lekcje zleciały mi bardzo szybko. Na szkolnym forum puszczali moje ulubione piosenki. Jedyne co mnie martwiło to to że od wczoraj Adrian nie odpisał mi na SMS ale Pola wmawiała mi że na pewno miał jakiś ważny powód żeby tego nie zrobić.
Razem z Polą po szkole poszłyśmy do cukierni na nasze słynne śmietankowe lody.
- No to opowiadaj - zachęciłam ją.
- No więc - uśmiechnęła się - jak zawsze bałam się że moja mamusia zadzwoni do mnie i poprosi twoją mamę ale dzięki Bogu tak się nie stało - gadała coraz bardziej podniecona - spotkałam się z nim jakoś o 19 oczywiście musiałam czekać na niego dobre 20 minut bo oczywiście hrabia musiał się spóźnić. Poszliśmy na noc w kinie, mówię ci było zajebiście, leciały same romantyczne filmy których pewnie jak sie domyślasz nie pamiętam - zaśmiała się.
- no jakżeby inaczej - puściłam jej oczko.
- no i kupił wino i wgl było mało osob to wziął mnie za ręke i wyprowadził na środek i kazał mi tańczyć, przewrócił mnie i upadł tak jakby nade mną i mnie pocałował.
- Oj jak słodko - jęknęłam. Daniel od dawna nie był taki romantyczny.
- no ja wiem - Pola zaczęła się śmiac - potem około trzeciej może czwartej poszliśmy do jakiegoś Piotrka na melanż, wgl powiem ci że trawka nie jest zła, ale nie nie martw się nie przespałam się z nim. - zarumieniła się.
- aj ty żelazna - zaśmiałam się.
- no wiesz, tylko położył sobie ręke pod majtkami - uśmiechnęła się - ale tylko rękę - aż za gestykulowała .
- no dobrze dobrze - zaśmiałam się.
- teraz ty opowiadaj - rozkazała, tak więc zrobiłam i opowiedziałam je wszystko co zaszło tamtej nocy.
-o ho ho to widze ża pani zaszalała - nasz śmiech było słychać w całej cukierni, a nasza radośc zapewne rozweseliła nie jednego klienta kupującego ciasteczka.

Gdy wróciłam do domu już nie było tak radośnie, cichutko weszłam do domu i gdy już szłam do pokoju Cassie mnie zobaczyła.
- tato tato ! ktoś wrócił - krzyknęła do niego. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk odsuwanego fotela. Gdybym miała laser w oczach moja siostra właśnie by zniknęła.
- chodz do kuchni - powiedział. Rzuciłam torbę na łóżko i poszłam za nim. Usiedliśmy to stołu.
- Napisz mi tu swoje oceny, to po pierwsze - położył na stole kartkę. Napisałam. Zaczął czytac.
- Czemu z j.ang. tylko 4 ? - zapytał.
- no tak wyszło - odpowiedziałam.
- reszta może być, teraz kolejna rzecz Cassie to twoja siostra wiesz o tym ? - zaczął mówić do mnie jak do dziecka z downem.
- no wiem - odpowiedziałam zirytowana.
- Więc jak to możliwe że wracając z delegacji widze jak się szarpiecie ?
- no bo ona.. - przerwał mi.
- nie pytam sie co ona zrobiła - zdenerwował się jeszcze bardziej.
- jezu przepraszam nie będzie sobie na wszystko pozwalać - powiedziałam i wstałam od stołu.
- Nie wychodzisz nigdzie przez tydzien - uśmiechnął się.
- co ? - krzyknęłam - za to że siedziałam i uczyłam się żeby wszystkie stopnie ci pasowały, ze nie pyskowałam, pomagałam matce i wgl za moje starania mam nie wychodzić? co jeszcze wymyślisz ? chociaż raz byś mnie pochwalił za cokolwiek a nie, pewnie idz teraz do swojej ukochanej córeczki, kub jej kolejny prezent a mnie niej w dupie ! - uderzyłam ręką w krzesło i poszłam do pokoju trzaskając drzwiami. Na wyświetlaczu migało światełko oznaczające wiadomość SMS.
Adrian :
- "możesz za 10 minut być w parku przy kwiaciarni" ?
- "jasne" - odpisałam, wzięłam kurtkę do ręki i wyszłam z domu.

sobota, 25 lutego 2012

Wspomnienia.

http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=6EcfyEn_Dsw#!

Coś dla bardzo ważnej dla mnie osoby z którą mam w chuj wspomnień i którą bardzo przepraszam za błędy jakie popełniam. ;(

Jest godzina druga w nocy a ja siedzę i nie wiem co robić.

piątek, 24 lutego 2012

Rozdział 7

Drzwi otworzyły się z hukiem.
- O sory - powiedział do mnie na krótko obcięty blondyn widząc mnie siedzącą na brzegu łózka - zapominam że to już nie dzieciak - zaczął się śmiać i wyszedł. Trzy minuty przed jego przyjściem zdążyłam zapiąć na sobie koszule Adriana. Nadal siedziałam i ze zdziwioną miną wpatrywałam się w drzwi. Spojrzałam się na Adriana, wyglądał nieziemsko, musiało mu się śnić coś miłego bo na jego twarzy widać było cień uśmiechu. Położyłam się z powrotem obok niego patrząc sie na jego usta.

-------------------

- O wstałeś - uśmiechnęłam się.
- wstałeś wstałeś, która godzina ? - zapytał przeciągając się. Leżałam obok niego przez około godz zanim wstał.
- ee - wstałam z łózka i podeszłam do torby, miałam na sobie tylko bieliźnie oraz jego koszule, do tego idąc po telefon zauważyłam że jest krzywo zapięta. - 13.58 - odpowiedziałam mu.
- chodz do mnie kocie - zamruczał . Podeszłam i usiadłam na nim okrakiem. Pocałowałam go w usta. Przyciągnął mnie do siebie. Nagle drzwi się otworzyły. Znowu.
- Koniec tej orgii, matka będzie przed 15 - powiedział i stał przy framudze drzwi. Zeszłam z Adriana i usiadłam sobie obok niego.
- Wyjdź - warknął Adrian. Jego brat wyszedł - jak chcesz to idz pod prysznic a ja w tym czasie ogarnę mieszkanie, ok ?
- ok, a dasz mi jakiś ręcznik? i byłabym wdzięczna jak byś miał płyn do płukania zębów. - uśmiechnęłam się przepraszająco czując dziwny nieprzyjemny smak w buzi. Alkohol, papierosy i zielone tworzą dziwną mieszankę.
- a tak jasne - zaprowadził mnie do łazienki. Było to duże pomieszczenie z marmurowym blatem obok zlewu. Jasne kolory jak biały czy kremowy wypełniały większą cześć toalety. Adrian po chwili przyniósł mi moje ubrania i ręczniki.
- tam masz płyn - pokazał na szawkę nad pralką. Podszedł do mnie dał mi buziaka w policzek i wyszedł. Wzięłam szybki prysznic, znalazłam suszarkę i prostownicę, zapewne jego matki więc użyłam. Ubrałam się i wyglądałam całkiem ok jak po nieprzespanej nocy i na kacu.
- Lori - zawołał mnie Adrian gdy wyszłam z łazienki - chodz do kuchni - poszłam po prostu przed siebie i znalazłam. Spojrzałam na stół na którym leżały dwa talerze, na środku drewniana deska do krojenia a na niej patelnia. Na patelni była jajecznica. Obok leżał mały koszyczek z chlebem posmarowanym masłem, wyglądało to tak apetycznie że aż żal nie spróbować.
- zapraszam - uśmiechnął się Adrian i odsunął mi krzesło od stołu.
- e dziękuje - byłam mile zaskoczona jego gestem. - sam to zrobiłeś ? - zapytałam zaciekawiona.
- a co w tym trudnego ? - zaczął się śmiać. Śniadanie było pyszne i minęło nam naprawdę w bardzo miłej atmosferze. Za każdym razem jak na niego patrzyłam to uśmiech sam pojawiał się na mojej twarzy, będąc z nim czułam się jak w niebie.
- podobało się w nocy ? - zapytał nagle.
- no tak - odpowiedziałam.
- wiem że to był twój pierwszy raz - powiedział, spojrzałam na talerz czułam jak się rumienie.
- wiem - podniosłam głowe - i wcale nie żałuje.

Zjedliśmy i wyszliśmy, czułam się okropnie, chęć picia i dziwne uczucie w brzuchu psuły całą atmosferę, ten kac był najgorszy ze wszystkich. Mimo dobrych chęci Adriana, jego żartów i próby nawiązania miłej rozmowy wciąż myślałam o tym że zaraz zwymiotuje. Zaczęliśmy więc iść w ciszy. Odprowadził mnie pod mój blok i dał buziaka w policzek.
- Do zobaczenia niedługo - powiedział i puścił mi oczko. Poczułam się dziwnie że po nocy spędzonej z nim dostałam tylko jednego buziaka w policzek. - coś nie tak ? - zapytał widząc że nie wchodzę do klatki.
- nie no nic - gdy już się odwracałam złapał mnie za rękę i oparł o ścianę całując mnie dokładnie tak jak chciałam.
- teraz już wszystko ok - odpowiedziałam gdy się odsunął i weszłam do klatki machając mu. Drzwi otworzyła mi Cassie.
- wiesz że jest po 16 ? - zapytała chytrze się uśmiechając. Dostała w łeb i poszła do siebie bez słowa.

Na myśl o nim czułam dziwne podniecenie. Chyba się zakochałam.

O 20 napisałam mu SMS
- "Co u Ciebie słychać ?"

Czekałam aż odpisze do 23 aż usnęłam z dziwnym uczuciem lęku że byłam tylko przygodą na jedną noc.

środa, 22 lutego 2012

Rozdział 6

- Za ile będziesz gotowa? - usłyszałam głos Adriana w słuchawce telefonu. W jednej ręce trzymałam szczotkę a w drugiej prostownice, telefon trzymałam przy uchu jedynie dzięki ramionom.
- yyy, troszkę mi zejdzie, a gdzie już jesteś? - jest juz 18.50 powinnam być gotowa za 10 minut a nawet nie wyprostowałam włosów.
- Tam gdzie się umówiliśmy. Kurde coś czuje że się troszkę spóźnisz.. -usłyszałam smutek w jego głosie.
- mam pomysł - zamilkłam - eee, może to dziwne ale wiesz gdzie jest .. ? - zaczęłam tłumaczyć mu gdzie mieszkam. Niecałe 15 minut i był na miejscu. Wyprostowałam włosy, wymodelowałam grzywkę, gdy zapukał do drzwi. Podbiegłam szybko żeby mu otworzyć i zamarłam. Zapomniałam że jestem w bieliźnie.
- yyy - zaczęłam - czuj się jak u siebie, nikt nie przyjdzie - powiedziałam robiąc się jeszcze bardziej czerwona, odwróciłam się szybkim ruchem i wróciłam do łazienki. Dobrze że jestem szczupła.
Czarne rurki, czarne szpilki, szara luźna koszulka na ramiączka. Mgiełka truskawkowych perfum i gotowe. Większa czarna torba, w której na pewno wszystko się znajdzie. Skierowałam się do salonu gdzie zastałam Adriana, tak jak mu radziłam żeby czuł się jak u siebie w domu, tak rozsiadł się na kanapie i czytał gazetę. Stanęłam za kanapą i szepnęłam mu do ucha - gotowa - uśmiechnął się i wstał.
- Cześć, miło Cię widzieć - dał mi buziaka w policzek. Uśmiechnęłam się. Adrian miał na sobie ciemne jeansy i szarawą koszule z 3/4 rękawami.

-------------------------------

Graliśmy w pytania i szczere odpowiedzi.
- Który rocznik ? - zapytał po chwili namysłu.
- ee, 97 ? - miałam nadzieje że nie uzna mnie za głupią małolatę.
- 97 mówisz ? - zapytał zaciekawiony.
- ta.
- czyżby drugi luty ? oblewałyście wtedy Twoje urodziny prawda ? - zapytał tak jakby z dumą.
- ano - uśmiechnęłam się.
- Dobra ty masz 15 lat w sumie dałbym Ci 17, zgaduj ile mam ja. - puścił mi oczko.
- hmm, 18 ? - miałam nadzieję że trafiłam.
- w sumie to zgadłaś - zaczął się śmiać - No to jesteśmy - pokazał na czteropiętrowy blok, na ostatnie piętro. Było gdzieś już po 21.00 . Mieliśmy spory kawałek żeby przejść i tylko dzięki temu że Adrian mnie zagadywał byłam wstanie iść do przodu, ale teraz zdałam sobie sprawę, że przyszliśmy na imprezę na której prawdopodobnie nie znam nikogo, bo jest ona organizowana w drugiej części miasta.
- Nie martw się - objął mnie ramieniem i zaczął prowadzić w stronę drzwi od klatki - będą tam Ciekawe rzeczy + osoby które poznałaś w twoje urodziny, nie mam pewności czy każdy z nich tam będzie ale z pewnością nie zostawię cię samej - zauważył to że się zdenerwowałam. Weszliśmy na czwarte piętro, Adrian otworzył i drzwi. Poczułam ostry zapach alkoholu i papierosów, muzyka grała dość głośno. W mieszkaniu znajdowało się chyba ponad 30 osób. Zauważyłam że na jednym stoliku rozsypany był biały proszek. Nagle podbiegła do nas jakaś blondynka. Rzuciła się na Adriana, przytulając go.
- oh Kowal, tak się ciesze że wpadłeś - powiedziała odsuwając się od niego.
- O część - podała mi ręke - Ola jestem - uśmiechnęła się sztucznie - daj wezme twój płaszczyk - oddałam jej go. Zaprowadziła mnie do pokoju gdzie mogłam zostawić torebkę.
- Idę się bawić - Ola puściła mi oczko i wyszła z pomieszczenia. Wzięłam telefon i poszłam za nią. W kuchni przy stole stał Adrian i jakis chłopak. Skierowałam się więc własnie tam. Czułam się tu cholernie nieswojo nie znając nikogo. Podeszłam do niego i przytuliłam się do niego od tyłu.
- Blanty ? - powiedziałam mu to prosto do ucha, patrząc jak w cienką bibułkę zwija zielone bobki i kawałki przypominające normalną wysuszoną trawę.
- Palisz ? - zapytał mnie jego kolega. Po chwili rozpoznałam w nim chłopaka z mich urodzin.
- Ty jestes .. ? - zaczęłam.
- Kacper - odpowiedział mi Adrian - tak, poznałaś go. - uśmiechnął się pod nosem.
- A no racja - Kacper zaczął się śmiać - to jak? zapalisz? - zapytał ponownie.
- Hmm, nigdy wcześniej nie paliłam - powiedziałam nieśmiało.
- A szlugi ? umiesz się zaciągać ? - kolejne pytanie.
- nie - odpowiedziałam czując się jeszcze bardziej nieswojo. Kilka piw, imprezy ze znajomymi mi osobami są mi bardzo znane ale to była dziwna odmiana.
- Damy rade - zaśmiał się Adrian. Puściłam go i oprałam się o blat patrząc jak sobie radzi.
- Lecimy na studenta - stwierdził. Podpalił bibułkę, wciągnął dym w płuca i podał go Kacprowi. Przyciągnął mnie do siebie, trzymając mnie za podbródek. Dmuchnął mi dymem w usta. Również wciągnęłam dym w płuca. Zaczęłam kaszleć. Adrian spróbował jeszcze raz.
- Trzymaj jak najdłużej - powiedział Kacper biorąc kolejnego bucha. Wypuściłam dym. W powietrzu unosił się słodkawy zapach. Tym razem nie zaczęłam kaszleć. Złapałam jeszcze kilka buszków od Adriana. Ostatnią kolejkę miałam zapalić sama.
- Po prostu ciągniesz i wypełniasz dymem płuca - wyjaśnił Kacper - chociaż chętnie dałbym ci bucha na studenta - zażartował. Wzięłam to od niego i po prostu posłuchałam ich rad.
Po 20 minutach, znałam już połowę osób.
--------------------------------

Ola podała mi piwo. Wzięłam sporego łyka gdy nagle podszedł do mnie Adrian.
- Nie mieszaj - wyjął mi z ręki butelkę - nie chce żebyś wymiotowała - spojrzał w strone tańczących osób. - zatańczysz ? - zapytał nieśmiało.
- ee jasne ? - zaczęłam się śmiać. Dziwnie huczało mi w głowie. Wyraźniej słyszałam muzykę ale czułam się spokojniejsza, wyluzowana.
Tańczyliśmy przez kilka piosenek, gdy nagle Adrian pociągnął mnie za rękę w stronę pokoi. Usiadłam na łóżku, najprawdopodobniej w pokoju Oli.
- Co robisz?
- Czekaj chwilkę - powiedział otwierając szufladę. Wyjął z niej papierosa. - mam nadzieje że ci to nie przeszkadza - powiedział odpalając.
- Nie no co ty. - odpowiedziałam. Patrzyłam się na niego gdy zaciągał się dymem. Podobał mi się wtedy jeszcze bardziej, złapałam się na tym że patrzyłam na papierosa.
- Chcesz ? - zapytał .
- w sumie - kiwnęłam głową i wzięłam. Zaciągnęłam się. Zaczęłam kaszleć.
- spokojnie - Adrian zaczął się śmiać. Wyjął mi go z ręki - nie będziesz palić - uśmiechnął się. Spojrzałam na zegarek.
- co ? - powiedziałam to za głośno.
- co jest ? - zaniepokoił się.
- nic, po prostu już czwarta. - Adrian zaczął się śmiać.
- wychodzimy czy chcesz zostać ?
- chodźmy gdzieś. - odpowiedziałam mu ukazując moje dołeczki w policzkach.

------------------------

- Wcale nie! - zaczęłam się śmiać.
- Właśnie że tak. - pokazał mi język.
- mówie że nie .
- a mam sprawdzić ?
- a rób co chcesz - odpowiedziałam uśmiechając się.
- tak ? okeyy - zaczął się śmiać. - to tu - pokazał na identyczny blok jak ten w ktorym była impreza. Szliśmy jakieś pół godziny. Adrian otworzył mi drzwi wejściowe. Mieszkał na drugim piętrze.
- Nikogo u Ciebie nie ma ? - zapytałam całkiem energicznym głosem. Pomimo tego że dochodziła piąta nie czułam zmęczenia.
- Brat, starszy, ale pewnie śpi.
Weszliśmy do mieszkania. Zaprowadził mnie do swojego pokoju. Na środku stało duże dwuosobowe łózko. Pod oknem biurko i laptop, obok szafka pełna książek a na przeciwko szafa, zapewne na ubrania. Stałam w drzwiach i czekałam aż Adrian przyjdzie do pokoju.
- Zapewne nie masz piżamy - mruczał pod nosem. Oparłam się o biurko w pomieszczeniu pełnym ciemności. Wszedł do pokoju, uchylił okno, stając na przeciwko mnie. Rozpalił papierosa, patrząc mi się w oczy, milczeliśmy.
- jak chcesz moge sp.. - pocałowałam go. Położył papierosa na parapecie nadal całując się ze mną i położył mi rękę na plecach zjeżdżając w stronę tyłka. Przyciągnęłam go do siebie. Objęłam go rękami za szyje. Przesunął mnie tak że usiadłam na biurku. Zaczął całować mnie po szyi, złapał moją koszulke od dołu i ściągnął mi ją przez głowe. Zaczęłam odpinać mu guziki od koszuli. Spojrzał mi w oczy, zatrzymał się dla mnie czas.

poniedziałek, 20 lutego 2012

Rozdział 5

- P, śpisz ? - zapytałam patrząc od 10 minut w sufit w ciemnym pokoju. Pola leżała mi na ramieniu.
- nie, myślę - odpowiedziała po chwili.
- nie martw się, na pewno się odezwie, w końcu to Daniel nie? on zawsze taki był. - Daniel nie odzywa się do Poli za to że po moich urodzinach poszłyśmy sie napić.
- jak myślisz ile można dzwonić i pisać, żeby zrozumiał ze się martwię? - słyszałam w jej glosie rozpacz. Najbardziej ze wszystkiego boli mnie właśnie to jak ktoś rani najbliższą mi osobę w życiu. Daniel jest moim przyjacielem ale to Pola jest dla mnie ważniejsza i gdybym tylko mogła w tej chwili poszłabym do niego i zajebała mu butelka po piwie która własnie stoi u mnie na parapecie.
- już sobota - uśmiechnęłam się. - jak chcesz rano możemy przejechać się pod jego blok, nie wiem skontaktować się z Kamilem? może ta nowa laska z która kreci będzie coś wiedziała ? - naprawdę się przejmowałam.
- Lori, ja go serio kocham - słyszałam to ze jest bliska płaczu, przycisnęłam ją bliżej do siebie - daj mi jeszcze jedno piwo - dodała do chwili. Spojrzałam na nią zdziwiona.
- Przecież .. - zaczęłam ale mi przerwała.
- Nic już nie mów - uśmiechnęła się do mnie smutno. Wstałam z łóżka i otworzyłam szafkę na klucz która znajdowała się pod biurkiem, wyjęłam dwa piwa. Zapaliłam małą lampkę nad łóżkiem i podałam jej puszkę królewskiego, jednocześnie otwierając swoją. Ze smutną miną trzymała w ręku piwo po czym otworzyła je i wypiła pół puszki na hejnał. Rozmawiałyśmy jakoś do 5 rano, gdy nagle gdy po raz setny powtarzałam jej że wszytko będzie dobrze usnęła a chwile później dostała SMS. Na wyświetlaczu pojawiło się : Daniel :*. Przebudziłam ją i podałam jej telefon.
- "Musimy porozmawiać" - obie spojrzałyśmy po sobie zdziwionym wzrokiem po czym Pola rzuciła się z płaczem w poduszkę, wyłączając telefon. Przytuliłam się do niej bez słowa.

--------------------------

Obudził mnie SMS .
Adrian:
- "Widzimy się dzisiaj ? Mam dla Ciebie niespodziankę :)" - Spojrzałam na zegarek-12.58 . Pola smacznie spała więc poszłam pod prysznic. Czarne koturny, szeroki czarny sweterek i jasne rurki. Związałam moje czarne włosy w niesfornego koka, tusz do rzęs i gotowa. W kuchni na stole leżała kartka od mamy : "Ojciec nie mógł przez was spać, powiedział że słyszał kilkakrotnie otwieranie puszek. Wyszłam z Cassie do ciotki. Ojciec w delegacji, chce z Tobą porozmawiać jak wróci." - zgięłam kartkę i wrzuciłam ją do kosza na śmieci. Zadzwonił dzwonek do drzwi, otworzyłam a w nich stał Daniel.
- śpi - wskazałam na mój pokój i zaprosiłam go do środka. Widziałam jego minę gdy otworzył drzwi od pokoju i zobaczył puste butelki po piwie. Nie był zdziwiony, wręcz chyba własnie tego się spodziewał. Mam na tyle dobrze ze mój pokój gdy wychodzę zawsze zamykam na klucz a rodzice jeszcze nigdy nie ogarnęli ile alkoholu mieści się u mnie w szafkach.
- To twoja wina - powiedziałam gdy spojrzał na mnie i opuścił ręce.
Usiadł koło łóżka i parzył na nią, zamierza pewnie siedzieć tak dopóki się nie obudzi. Wzięłam się więc na śniadanie.
Osiem kanapek z serem, ogórkami i pomidorami. Sok z wodą. Godzina i śniadanie gotowe. Od jakiś 15 minut u mnie w pokoju słyszałam rozmowy więc Pola już wstała. Usiadłam do stołu i czekałam aż drzwi od mojego pokoju się otworzą.
- "Załatwisz mi nocleg? mam ochotę pobawić się przez całą noc" - wysłałam SMS do Adriana.
- " Śpie dziś u Pauliny, też Cie kocham" - oraz kolejnego do mamy.
Usłyszałam śmiech Poli.
- śniadanie gotowe - krzyknęłam a po chwili zakochane gołąbeczki wyszły z pokoju przytulone i uśmiechnięte.
- Jak coś śpie dzisiaj u Ciebie - powiedziałyśmy na raz i wybuchnęłyśmy śmiechem.
Dostałam SMS.
Adrian:
- "Jasne, możesz przenocować u mnie, w sumie mam plany na dzisiejsze spotkanie :)"
Oznaczało to że żadna z nas nie będzie dzisiaj w swoim łóżku.

-----------------------------
Podoba się?

niedziela, 19 lutego 2012

Rozdział 4

- To jak się zwie twój piesek ? - zapytałam po raz setny.
- Powiedziałem że to tajemnica, uparciuchu - zaczął się śmiać i szturchnął mnie łokciem.
- ej - oburzyłam się i oddałam mu trochę mocniej.
- bo cie wrzucę w śnieg - zagroził łapiąc mnie w pasie i podcinając nogą. Gdy już prawie upadłam złapał mnie i postawił na nogi, śmiejąc się.
- no i co cie tak bawi ? - zapytałam sama się uśmiechając i strzepując śnieg ze spodni.
- Twoja mina - pokazał mi język - byłaś naprawdę przerażona - zaczął się śmiać a ja zrobiłam oburzoną minę i usiałam na oparciu pierwszej lepszej ławki. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i powiedziałam - Dalej idź sobie sam. - Bez słowa
usiadł koło mnie, milczeliśmy przez kilka minut gdy nagle szturchnął mnie łokciem w brzuch. Oddałam mu i odsunęłam się kawałek. Przysunął się do mnie i po prostu się na mnie patrzył. Odsunęłam się jeszcze kawałek a on przysunął się jeszcze bliżej, chciałam odsunąć się jeszcze dalej gdy nagle spadłam z ławki. Adrian wybuchnął śmiechem a ja razem z nim.
- tylko na to czekałem - powiedział i zaczął śmiać się jeszcze bardziej
przez dobre 5 minut, wstał nadal się uśmiechając żeby mi pomóc.
Podał mi rękę i podciągnął mnie do góry, zachwiałam się przez śnieg i wpadłam na niego. Spojrzałam w góre i zobaczyłam jego roześmiane oczy. Był wyższy ode mnie o kilka centymetrów. Wydawał się szczęsliwy i nagle gdy chciałam się odsunąć delikatnie mnie popchnął i znów wpadłam w śnieg.
- Teraz to nie było śmieszne - zrobiłam smutną mine i wstałam już sama. Otrzepałam się ze śniegu.
- Barbie ! - zawołał nagle Adrian i jego piesek podbiegł do niego.
- Ha już wiem jak sie nazywa ! - pokazałam mu język.
- No kurde - odpowiedział cicho i uśmiechnął się do mnie.

Spacerowaliśmy i żartowaliśmy tak jeszcze przez dobrą godzine.
- Ile wgl masz lat ? - zapytał tak nagle. W tej samej chwili dostałam SMS.
- "A gdzie to się jest ?! czekam na Ciebie od 15 minut!"
Spojrzałam na zegarek - 19.46 .
- no kurde - szepnęłam pod nosem.
- Co jest ? - zaniepokoił się Adrian.
- Umówiłam się na 19.30 z Polą i zupełnie zapomniałam, do tego jestem już spózniona - zrobiłam skruszoną mine.
- W sumie Barbie i tak za długo jest dzisiaj na dworzu wiec też bede już się zbierał. - uśmiechnął się.
Boże jaki on ma zniewalający uśmiech. - Tego chyba ostatnio nie miałaś - złapał mnie delikatne za podbródek i kciukiem dotknął kolczyka.
- ymm no nie - moje serce zaczeło być bardzo szybko.
- W sumie dzięki za miłe popołudnie - przyciągnął mnie do siebie i dał jednego zwykłego buziaka w usta. Zsunął ręke na policzek i przez chwile patrzył mi się oczy.
- No to leć do niej żeby się nie złościła - puścił mi oczko znów zawołał Barbie, poszedł w innym kierunku niż miałam iść ja.
- Też dziękuje - odkrzyknęłam gdy odzyskałam władze nam mową, Adrian był już troszke dalej ale odwrócił się i przez chwile szedł tyłem patrząc na mnie. Pomachał mi ręka, odwrócił sie i zniknął za zakrętem.
- "Będe za 5 minut, on jest zajebsity" - odpisałam Poli.
Pobiegłam szybko na przystanek bo własnie jechał mi autobus, usiadłam na pierwszym lepszym miejscu jakie było wolne i wspomniałam dzisiejsze popołudnie.
- Mam nadzieje ze będzie takich więcej - szepnęłam sama do siebie uśmiechając się jak głupia.

-----------------------

Nie wydaje mi się żeby ktoś to czytał ale jeśli tak to jak wam sie podoba ten rozdział ? :)

piątek, 17 lutego 2012

Rozdział 3

- Nadal SMS-ujecie ? - zapytała Pola gdy skończyła brać prysznic. Usiadła obok na łóżku.
- Tak - uśmiechnęłam się - napisał że chce się spotkać, ale dzisiaj idę do studia piercingu i oczywiście ty spisz u mnie wiec umówiłam się z nim na sobotę. Zaprosił mnie na piwo. - odpowiedziałam.
- ok ok rozumiem - Pola zaczęła się śmiać. Wzięłam łyka owocowej herbaty i podniosłam się szybko z lóżka. Włożyłam 250 zł do portfela .
- no dawaj dawaj, idziemy ;)

Godzinę później byłyśmy już na miejscu, czyli w moim ulubionym studiu peringu. Było to duże pomieszczenie, które znajdowało sie w galeri, zamiast zwykłych ścian, otoczone szybami. W pomieszczeniu stały dwa fotele, na ścianach był zdjęcia tatuaży, ogólnie salon urządzony bardzo przyjaznie.
- Cześć Piter - przywitałam się z nim i dałam mu buziaka w policzek. - jesteś dzisiaj bardzo zajęty ? - zapytałam. Piter jest jednym z najprzystojniejszych facetów jakich kiedykolwiek widziałam. Krótkie ciemne włosy, zajebista sylwetka i charakter żartownisia. Gdyby był młodszy o jakieś 10 lat chętnie bym się za niego wzięła .
- hmm dla Ciebie zawsze znajdę czasz - puścił mi oczko.
- a to w sumie dobrze - uśmiechnęłam się -co myślisz o kolczyku w wardze ?
- ty we wszystkim wyglądasz ślicznie - zażartował.
- no dobra to dawaj . - usiadłam na fotelu. Pola włączyła kamerę w telefonie i skierowała ja w moja stronę, Piter najpierw jakimś płynem oczyścił mi miejsce po lewej stronie, poniżej przyłożył mi do wargi po lewej stronie takie dziwne szczypce z dziurką i w miejscu dziurki przełożył igle. W sumie to nie bolało.
- już ? – zapytałam podekscytowana.
- już już – Pola zaczęła się śmiać. Wyjęłam pieniądze z portfela i wręczyłam Piterowi 100 zł. Dałam buziaka i skierowałam się do wyjścia – Dziękuje – powiedziałam przy drzwiach – nie długo tu wpadne – dodałam po chwili i pomachałam mu na pożegnanie, jak zwykle uśmiechnął się do mnie.

Pola musiała iść do domu, a wieczorem i tak miała do mnie przyjść. Do domu wracałam sama. Włączyłam sobie piosenkę : Kuba – Deejay Deejay (Neitan Club Remix), słuchawki do uszu i przed siebie. Nagle podbiegł do mnie piesek rasy York, zaczął przy mnie skakać, kucnęłam żeby go pogłaskać i wyjęłam słuchawke w ucha.
- Gdzie masz swojego pana ? – zapytałam głaszcząc pieska.
- Tutaj – stanął przedemną Adrian, uśmiechnął się do mnie przyjaźnie a mi szybciej zabiło serce.
- Może spacer ? – zapytał po kilku minutach.
- W sumie to chętnie – odpowiedziałam mu i odwzajemniłam uśmiech .

-----------------------

Wybaczcie że taki krótki, ostatnio nie mam pomysłów żeby napisać coś z sensem. Pozdrawiam :)