środa, 25 kwietnia 2012

Rozdział 18

Skarbie ? - usłyszałam w kuchni. Wyszłam z pokoju Adriana i podążałam za jego głosem. Właśnie kroił pomidory.
- Skar - chciał zawołać jeszcze raz ale odwrócił głowę - o tu jesteś - uśmiechnął się do mnie.
- jestem jestem - stałam przed nim w jego bokserkach i koszuli. On za to miał na sobie dresy. Usiadłam przy stole. Uśmiechnęłam sie na samą myśl o miło spędzonym tygodniu. Mimo tego że moja mama tak uparcie dążyła do konsekwencji w sprawie mojej nieobecności w szkole i wyjściu bez jej zgody miałam labę, a dokładniej mój ojciec bawi się teraz w dobrego tatusia i przyjaciela wyrażając zgodę prawie na wszystko. 29 lutego w środe poszliśmy do kina, ale nie jestem w stanie przypomnieć sobie tytułu, w czwartek na łyżwy, w piątek do klubu, całą sobotę i niedziele przesiedziałam u niego. W poniedziałek wyszliśmy na spacer z Cassie, bardzo podobało mi się to jak świetnie się bawiła z Adrianem, nazwała go wujkiem i obiecała mi że bedzie dla mnie milsza jeśli znów będzie mogła się z nim pobawić, a dzisiaj mamy wtorek i zamiast iść do szkoły od rana siedzę u niego w domu.
Zjedliśmy śniadanie, brudząc się masłem po nosach. Wziął mnie na ręce i zaniósł no łazienki.
- myj ten nos -postawił mnie przed zlewem. Umyłam. Stanęłam na przeciwko niego, niespodziewanie napuszył mi włosy na głowie.
- wyglądasz jak paw, tam masz szczotkę - wskazał na szufladę i wyszedł.
- dobre sobie - mruknęłam pod nosem, mimo zdenerwowania uśmiechałam się do siebie jak idiotka.

*******

Leżeliśmy na łóżku gdy dostał SMS. Wstał i wziął go do ręki, może i mi się wydawało ale zobaczyłam na jego twarzy cień uśmiechu.
- kto to ? - zapytałam
- kolega - odpowiedział i usiadł koło mnie, chowając telefon do kieszeni. Nie na długo ponieważ dostał kolejnego SMS. Podniosłam się wyżej żeby przeczytać .

Sandra
- to jak przystojniaku ?

Odczytałam treśc na ekranie zanim spojrzał w moją stronę i schował telefon .
- kolega, tak ? - wstałam z łóżka i zaczęłam się ubierać. Wzięłam wszystkie swoje rzeczy. Podeszłam do niego z zamiarem dania mu buziaka w policzek, ale stwierdziłam że po prostu wyjde. Tak jak pomyślałam, tak zrobiłam. Modliłam się w duchu żeby mnie zawołał, powiedział chociaż to nędzne "to nie tak jak myślisz" albo żeby próbował to wytłumaczyć a on po prostu powiedział : no i co z tego że koleżanka ? .

Nie płakałam, nie leciałam z telefonami do przyjaciół, nie piłam, uśmiechnęłam się po prostu w stronę nieba i poszłam do parku.

- "jeśli leci na dwa fronty to nie jest Ciebie wart, znajdziesz takiego który doceni to co ma a wtedy dopiero zobaczysz co to jest szczęście " - siadając na ławce przypomniałam sobie słowa mojej babci. Ta starsza kobieta była wspaniała w doradzaniu oraz opowiadaniu. Nigdy nie powiedziała mi że czegoś żałuje, jej mottem było to że każdy swoje życie ma tylko jedno i musi jej jakoś przeżyć. Ona wybrała zabawę.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Rozdział 17

- o której ? - wykrztusiłam po chwili. Głoś mi drżał. Kiedyś obiecywałam sobie że nigdy sie nie zakocham. Że będę niezależną osobą, a teraz jestem w stanie polecieć do niego nawet w takim stanie.
- Jest 15 z czymś ta ? - powiedział sam do siebie - to bądź hmm o 17.30 w parku, pasuje ? - zapytał.
- tak - chciałam jeszcze coś dodać ale rozłączył się. Trzymałam telefon w ręku a Pola z wyczekiwaniem na jakąś odpowiedz wpatrywała się we mnie.
- szybko - krzyknęłam i zerwałam się z łóżka, nagle miałam dużo siły. Zaczęłam szybko zbierać swoje rzeczy, podbiegłam do kuchni gdzie stał Kamil.
- dziękuje, dziękuje - zaczęłam całować go po policzkach - naprawdę gdyby nie ty, to bym się załamała - przytuliłam się do niego. Wbiegłam do pokoju, złapałam Polę za rękę i wybiegłam od Kamila krzycząc jeszcze - wpadnę wieczorem.
- spoko - usłyszałam w oddali ciągnąc przyjaciółkę za sobą. Patrzyła się na mnie ze znakiem zapytania na twarzy.
- no co ? - zapytałam - muszę jakoś wyglądać. Pola zaśmiała się i przyśpieszyła.

------

Otworzyłam drzwi i moim oczom okazała się mama. Cassie była jeszcze w przedszkolu a ojciec w pracy.
- Nie byłaś w szkole - powiedziała mi na wejściu. Ominęłam ją.
- Dzień dobry - Pola przywitała się ale nie usłyszała odpowiedzi bo zaciągnęłam ją do pokoju. Wyjęłam z szafki czyste ubrania. Czarne rurki, brązowy pasek, ciemna brązowa koszulka i beżowa koszula. Pola patrzyła na mnie nic nie mówiąc. Wyszłam z pokoju.
- no chodź -krzyknęłam do niej, będąc juz w łazience i napuszczając wode do wanny.
- o nie nie, młoda panno, nigdzie się dzisiaj nie wybierasz - usłyszałam moją matke.
- morda - szepnęłam pod nosem i zamknęłam się w łazience razem z Polą. Pola usiadła na toalecie a ja rozebrałam się i weszłam do wanny. Po jakiś 3 minutach Paula wreszcie wydusiła z siebie pytanie.
- Dowiem się co mówił ? - wiec opowiedziałam.
- Wiesz że skoro tak to się skończyło to powinnaś ten związek zakończyć ? Nie będę ci prawić kazań ale nie chce żebyś później cierpiała bo jakiś dupek będzie tobą manipulował. - nie odpowiedziałam. Leżałam w wannie i myślałam nad tym co mam zrobić.
- Ale nie jestem w stanie z niego zrezygnować - odpowiedziałam do chwili. Pola pokręciła głową ale nic więcej nie powiedziała. Wysuszyłam się i ubrałam. Pola pomogła mi wysuszyć włosy i wyprostować. Umalowała mi oczy i zrobiła kreski. Rozmawiałyśmy na luźne tematy, o szkole, teatrze, plotkowałyśmy o znajomych. Temat Adriana omijałam bardzo uważnie.
- ślicznie wyglądasz, teraz najlepsze będzie jak cię matka nie wypuści - zaśmiała się Pola. Spojrzałam na zegarek telefonu - 17.11.
- pff, ona to sobie może - uśmiechnęłam się.

----

Stałam razem z Polą przy drzwiach i zakładałam buty.
- wychodzę - krzyknęłam do mamy która krzątała się gdzieś po domu.
- będziesz miała kłopoty jak wyjdziesz - odpowiedziała mi ale ja już byłam za drzwiami. Nie martwiły mnie konsekwencję liczyło się tylko to że go zobaczę.

---

Usiadłam z Polą na ławce na której zawsze się z nim spotykam. Spojrzałam na zegarek - 17.35
- spóźnia się - szepnęłam zdenerwowana. Pola żeby odwrócić moją uwagę zaczęła opowiadać o Danielu. Jak było w klubie, kogo poznała ale mało co ją słuchałam.
- idzie twój książę - powiedziała wskazując na chłopaka w ciemnych spodniach. Podszedł do nas. Przywitał się z Pola, zauważyłam na jego twarzy złość.
- To ja się ulatniam - dała mi buziaka i odeszła. Pomiędzy nami pierwszy raz od kiedy się znamy panowała ciszą która bardzo mi ciążyła. Wstałam z ławki. Stałam na przeciwko niego, gdy nagle mnie przytulił. Nie wiedziałam co się dzieje.
- przepraszam - szepnął mi do ucha. W tej chwili wybaczyłam mu wszystko, każda rozmowa którą planowałam z nim przeprowadzić ulotniła się. Awantura którą chciałam mu zrobić, nie miała już sensu. Pocałował mnie a ja po głupim przepraszam wybaczyłam mu całe 10 dni niecierpliwości i wylane przez niego łzy. Odwzajemniłam pocałunek.

niedziela, 8 kwietnia 2012

Rozdział 16

Po dwudziestu czterech dniach przywiązałam sie do niego bardziej niż bym chciała. Właśnie siedzę na łóżku u Kamila i w głowie mam mętlik.
- zadzwoń do niego - powiedział do mnie
- dzwoniłam nie raz.
- patrz - dał mi buziaka w policzek - to na szczęście - uśmiechnął się i złapał mnie za rękę - no już, dzwoń - powiedział podając mi mój telefon i odpalając papierosa. Trzymałam go w dłoni przez jakis czas. Była godzina 22. W końcu wybrałam jego numer i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Jeden sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał
- Słucham ?
Serce zabiło mi mocniej.
- Masz czas ? - zapytałam.
- Nie - odpowiedział.
- Adrian - jęknęłam.
- No co? Jestem z "przyjacielem" i pije piwo, nie mam czasu. - odpowiedział chamsko.
- Nie poświęcisz mi 15 minut?
- Na 15 minut to mi się do Ciebie dymać nie chce, dobranoc - usłyszałam śmiech i rozłączył się.
Rozpłakałam się trzymając telefon w ręku. Kamil mnie przytulił.
- nie jest ciebie wart, przecież jak go spotkam to go rozjebie - szepnął mi do ucha. Uśmiechnęłam się.
- Moge zostać na noc ? - zapytałam.
- jeszcze pytasz ? - zaczął się śmiać. Wysłałam mamie SMS

-"śpie u Poli"

Po chwili dostałam odpowiedz.

- "a szkoła? "

Odpisałam

-"nadrobię mamuś, przecież wiesz"

Odpisała

- "ok, dobrej nocy"

Jeszcze tylko Pola.

- "jak coś to śpie u Ciebie"

Odpowiedz

- "ok ok"

I wszystko załatwione. Dokończyłam lody w czasie gdy Kamil się ubierał.
- wstawaj młoda - krzyknął z przedpokoju. Wstałam i podeszłam do drzwi.
- gdzie idziemy?- zapytałam zakładając na siebie jego bluze zamiast swojej.
- do sklepu - Wyszlismy. Przepychaliśmy się przez całą drogę. Kamil kupił Jacka Danielsa i Colę. Ma w tym sklepie zaprzyjaźnioną kasjerkę więc problemu z dowodem nie było. Poszliśmy na plac zabaw. Zaczęłam pić z butelki. Po czwartym łyku wstałam i zaczęłam tańczyć. Kamil puścił muzykę z telefonu, jakiś set. Weszłam na zjeżdżalnie i wyjrzałam przez okienko z domku. Odpaliłam papierosa.

- Ten świat jest piękny, tylko ludzie to kurwy -krzyknęłam najgłośniej jak tylko mogłam. Zeszłam na dół, wzięłam od niego butelkę i zaczęłam pić. Nie przestawałam. Co jakiś czas brałam łyk Coli żeby nie zwymiotować. Uklęknęłam z butelką i zaczęłam płakać.
- Skarbie - powiedział do mnie Kamil - pamiętasz jak mi mówiłaś że Monika nie jest mnie warta ? że wokół nas umierają ludzie, głodują dzieci, zabijane są zwierzęta i jest wiele innych, złych wypadków ? - głos mu sie zachwiał. Ptrzyłam mu prosto w oczy. Kamil stracił obojga rodziców więc wiedział co to prawdziwy ból. Z moich oczu nadal kapały łzy - więc prosze cię, wstań i ogarnij się bo na świecie jest wiele gorszych rzeczy niż zranione serce - Przytulił mnie mocno do siebie. Wzięłam jeszcze jednego łyka.
- nie dziś - powiedziałam smutno - może jutro.


********************

Obudziłam się w łóżku Kamila, przytulona do dwóch butelek Jacka. Wróciliśmy do domu gdzieś około 4 w nocy.
- Pochlałaś - usłyszałam głoś Poli. Nie byłam w stanie podnieść głowy z poduszki.
- która godzina ? -zapytałam ochrypłym głosem.
- 14 z czymś a i dzwonił Adrian - puściła mi oczko i wyszła zabierając mój telefon. Nie miałam siły nawet jej zawołać.
- pierdol się - powiedziałam pod nosem.

Kamil przyniósł mi wodę, zrobił herbatę i dał wszystkie możliwe leki. Ja wpatrywałam się w ekran telefonu na 3 nieodebrane połączenia. Ostatnie o 13.

Telefon zadzwonił, na wyświetlaczu pisało nieznane.
- Słucham?
- Chyba jednak znajde czas

czwartek, 5 kwietnia 2012

Rozdział 15

Wracałam do domu przez park, dziwnie przygnębiona. Z Polą wypiłyśmy jeszcze po 3-4 piwa. Była gdzieś godz. 22. Weszłam na osiedle, pod moją klatką stał jakiś chłopak. Im bliżej podchodziłam tym miałam większą pewność że to Adrian.
- Cześć - powiedziałam do niego. Przybliżył się do mnie i dał mi buziaka w usta, skrzywił się czując zapach alkoholu.
- gdzie byłaś ? - warknął na mnie.
- w wielu miejscach - odpowiedziałam mu.
- z kim? - ponownie warknął
- Z Polą - pokręcił głową i uderzył pięścią w murek.
- a więc nie spotkaliśmy sie bo ty wolałaś iść troche wypić z jakąś koleżaneczką ? - widziałam w jego oczach iskierki złości.
- ona jest moją przyjaciółką - powoli traciłam panowanie nad sobą.
- świetnie - krzyknął - miłej nocy ci życzę - przeszedł obok mnie i po chwili zniknął za moim blokiem. Poczułam dziwne uczucie w sercu jakbym właśnie go traciła. Jak bym zaczęła tracić go po dwóch dniach bycia w związku.

Dziś 26 luty - minęło dokładnie 10 dni od akcji u mnie pod klatką. Adrian przez całe te 10 dni doprowadzał mnie do szału nie odpisując i nie odbierając. Podniosłam do góry nogami pół miasteczka, każdego jego znajomego którego poznałam prosiłam o pomoc ale nikt nie był chętny żeby udzielić mi jakichkolwiek informacji. Miałam cholerną ochotę się do niego przytulić i porozmawiać.
Zadzwonił telefon
- "Kamil "

- Cześć, wpadasz do mnie ?
- wiesz.. - zaczęłam
- nie wymyślaj tylko za chwilkę widze Cie u mnie - rozłączył się. Włożyłam na siebie szare dresy, czarny top, bluze z adidasa i buty nike. Kamil mieszkał na drugim końcu mojego osiedla ale nie chciało mi się nawet ładnie wyglądać. Po 10-15 minutach stałam pod jego klatką i wciskałam numer mieszkania 1.
Otworzył mi drzwi. Włączył film - Remember me i dał duuże pudełko lodów truskawkowych.
- Akcja ratunkowa samopoczucia Lori start - zaśmiał się. Podał mi łyżeczkę i usiadł obok obejmując mnie ramieniem. Rozpłakałam się i przytuliłam do niego brudząc mu tuszem żółtą koszulke.
- Dleczego on nie odbiera ? - zapytałam głosem pełnym smutku. - dlaczego się nie odzywa ? - rozpłakałam się jeszcze bardziej.