niedziela, 8 kwietnia 2012

Rozdział 16

Po dwudziestu czterech dniach przywiązałam sie do niego bardziej niż bym chciała. Właśnie siedzę na łóżku u Kamila i w głowie mam mętlik.
- zadzwoń do niego - powiedział do mnie
- dzwoniłam nie raz.
- patrz - dał mi buziaka w policzek - to na szczęście - uśmiechnął się i złapał mnie za rękę - no już, dzwoń - powiedział podając mi mój telefon i odpalając papierosa. Trzymałam go w dłoni przez jakis czas. Była godzina 22. W końcu wybrałam jego numer i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Jeden sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał
- Słucham ?
Serce zabiło mi mocniej.
- Masz czas ? - zapytałam.
- Nie - odpowiedział.
- Adrian - jęknęłam.
- No co? Jestem z "przyjacielem" i pije piwo, nie mam czasu. - odpowiedział chamsko.
- Nie poświęcisz mi 15 minut?
- Na 15 minut to mi się do Ciebie dymać nie chce, dobranoc - usłyszałam śmiech i rozłączył się.
Rozpłakałam się trzymając telefon w ręku. Kamil mnie przytulił.
- nie jest ciebie wart, przecież jak go spotkam to go rozjebie - szepnął mi do ucha. Uśmiechnęłam się.
- Moge zostać na noc ? - zapytałam.
- jeszcze pytasz ? - zaczął się śmiać. Wysłałam mamie SMS

-"śpie u Poli"

Po chwili dostałam odpowiedz.

- "a szkoła? "

Odpisałam

-"nadrobię mamuś, przecież wiesz"

Odpisała

- "ok, dobrej nocy"

Jeszcze tylko Pola.

- "jak coś to śpie u Ciebie"

Odpowiedz

- "ok ok"

I wszystko załatwione. Dokończyłam lody w czasie gdy Kamil się ubierał.
- wstawaj młoda - krzyknął z przedpokoju. Wstałam i podeszłam do drzwi.
- gdzie idziemy?- zapytałam zakładając na siebie jego bluze zamiast swojej.
- do sklepu - Wyszlismy. Przepychaliśmy się przez całą drogę. Kamil kupił Jacka Danielsa i Colę. Ma w tym sklepie zaprzyjaźnioną kasjerkę więc problemu z dowodem nie było. Poszliśmy na plac zabaw. Zaczęłam pić z butelki. Po czwartym łyku wstałam i zaczęłam tańczyć. Kamil puścił muzykę z telefonu, jakiś set. Weszłam na zjeżdżalnie i wyjrzałam przez okienko z domku. Odpaliłam papierosa.

- Ten świat jest piękny, tylko ludzie to kurwy -krzyknęłam najgłośniej jak tylko mogłam. Zeszłam na dół, wzięłam od niego butelkę i zaczęłam pić. Nie przestawałam. Co jakiś czas brałam łyk Coli żeby nie zwymiotować. Uklęknęłam z butelką i zaczęłam płakać.
- Skarbie - powiedział do mnie Kamil - pamiętasz jak mi mówiłaś że Monika nie jest mnie warta ? że wokół nas umierają ludzie, głodują dzieci, zabijane są zwierzęta i jest wiele innych, złych wypadków ? - głos mu sie zachwiał. Ptrzyłam mu prosto w oczy. Kamil stracił obojga rodziców więc wiedział co to prawdziwy ból. Z moich oczu nadal kapały łzy - więc prosze cię, wstań i ogarnij się bo na świecie jest wiele gorszych rzeczy niż zranione serce - Przytulił mnie mocno do siebie. Wzięłam jeszcze jednego łyka.
- nie dziś - powiedziałam smutno - może jutro.


********************

Obudziłam się w łóżku Kamila, przytulona do dwóch butelek Jacka. Wróciliśmy do domu gdzieś około 4 w nocy.
- Pochlałaś - usłyszałam głoś Poli. Nie byłam w stanie podnieść głowy z poduszki.
- która godzina ? -zapytałam ochrypłym głosem.
- 14 z czymś a i dzwonił Adrian - puściła mi oczko i wyszła zabierając mój telefon. Nie miałam siły nawet jej zawołać.
- pierdol się - powiedziałam pod nosem.

Kamil przyniósł mi wodę, zrobił herbatę i dał wszystkie możliwe leki. Ja wpatrywałam się w ekran telefonu na 3 nieodebrane połączenia. Ostatnie o 13.

Telefon zadzwonił, na wyświetlaczu pisało nieznane.
- Słucham?
- Chyba jednak znajde czas

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz