Wracałam do domu przez park, dziwnie przygnębiona. Z Polą wypiłyśmy jeszcze po 3-4 piwa. Była gdzieś godz. 22. Weszłam na osiedle, pod moją klatką stał jakiś chłopak. Im bliżej podchodziłam tym miałam większą pewność że to Adrian.
- Cześć - powiedziałam do niego. Przybliżył się do mnie i dał mi buziaka w usta, skrzywił się czując zapach alkoholu.
- gdzie byłaś ? - warknął na mnie.
- w wielu miejscach - odpowiedziałam mu.
- z kim? - ponownie warknął
- Z Polą - pokręcił głową i uderzył pięścią w murek.
- a więc nie spotkaliśmy sie bo ty wolałaś iść troche wypić z jakąś koleżaneczką ? - widziałam w jego oczach iskierki złości.
- ona jest moją przyjaciółką - powoli traciłam panowanie nad sobą.
- świetnie - krzyknął - miłej nocy ci życzę - przeszedł obok mnie i po chwili zniknął za moim blokiem. Poczułam dziwne uczucie w sercu jakbym właśnie go traciła. Jak bym zaczęła tracić go po dwóch dniach bycia w związku.
Dziś 26 luty - minęło dokładnie 10 dni od akcji u mnie pod klatką. Adrian przez całe te 10 dni doprowadzał mnie do szału nie odpisując i nie odbierając. Podniosłam do góry nogami pół miasteczka, każdego jego znajomego którego poznałam prosiłam o pomoc ale nikt nie był chętny żeby udzielić mi jakichkolwiek informacji. Miałam cholerną ochotę się do niego przytulić i porozmawiać.
Zadzwonił telefon
- "Kamil "
- Cześć, wpadasz do mnie ?
- wiesz.. - zaczęłam
- nie wymyślaj tylko za chwilkę widze Cie u mnie - rozłączył się. Włożyłam na siebie szare dresy, czarny top, bluze z adidasa i buty nike. Kamil mieszkał na drugim końcu mojego osiedla ale nie chciało mi się nawet ładnie wyglądać. Po 10-15 minutach stałam pod jego klatką i wciskałam numer mieszkania 1.
Otworzył mi drzwi. Włączył film - Remember me i dał duuże pudełko lodów truskawkowych.
- Akcja ratunkowa samopoczucia Lori start - zaśmiał się. Podał mi łyżeczkę i usiadł obok obejmując mnie ramieniem. Rozpłakałam się i przytuliłam do niego brudząc mu tuszem żółtą koszulke.
- Dleczego on nie odbiera ? - zapytałam głosem pełnym smutku. - dlaczego się nie odzywa ? - rozpłakałam się jeszcze bardziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz