Skarbie ? - usłyszałam w kuchni. Wyszłam z pokoju Adriana i podążałam za jego głosem. Właśnie kroił pomidory.
- Skar - chciał zawołać jeszcze raz ale odwrócił głowę - o tu jesteś - uśmiechnął się do mnie.
- jestem jestem - stałam przed nim w jego bokserkach i koszuli. On za to miał na sobie dresy. Usiadłam przy stole. Uśmiechnęłam sie na samą myśl o miło spędzonym tygodniu. Mimo tego że moja mama tak uparcie dążyła do konsekwencji w sprawie mojej nieobecności w szkole i wyjściu bez jej zgody miałam labę, a dokładniej mój ojciec bawi się teraz w dobrego tatusia i przyjaciela wyrażając zgodę prawie na wszystko. 29 lutego w środe poszliśmy do kina, ale nie jestem w stanie przypomnieć sobie tytułu, w czwartek na łyżwy, w piątek do klubu, całą sobotę i niedziele przesiedziałam u niego. W poniedziałek wyszliśmy na spacer z Cassie, bardzo podobało mi się to jak świetnie się bawiła z Adrianem, nazwała go wujkiem i obiecała mi że bedzie dla mnie milsza jeśli znów będzie mogła się z nim pobawić, a dzisiaj mamy wtorek i zamiast iść do szkoły od rana siedzę u niego w domu.
Zjedliśmy śniadanie, brudząc się masłem po nosach. Wziął mnie na ręce i zaniósł no łazienki.
- myj ten nos -postawił mnie przed zlewem. Umyłam. Stanęłam na przeciwko niego, niespodziewanie napuszył mi włosy na głowie.
- wyglądasz jak paw, tam masz szczotkę - wskazał na szufladę i wyszedł.
- dobre sobie - mruknęłam pod nosem, mimo zdenerwowania uśmiechałam się do siebie jak idiotka.
*******
Leżeliśmy na łóżku gdy dostał SMS. Wstał i wziął go do ręki, może i mi się wydawało ale zobaczyłam na jego twarzy cień uśmiechu.
- kto to ? - zapytałam
- kolega - odpowiedział i usiadł koło mnie, chowając telefon do kieszeni. Nie na długo ponieważ dostał kolejnego SMS. Podniosłam się wyżej żeby przeczytać .
Sandra
- to jak przystojniaku ?
Odczytałam treśc na ekranie zanim spojrzał w moją stronę i schował telefon .
- kolega, tak ? - wstałam z łóżka i zaczęłam się ubierać. Wzięłam wszystkie swoje rzeczy. Podeszłam do niego z zamiarem dania mu buziaka w policzek, ale stwierdziłam że po prostu wyjde. Tak jak pomyślałam, tak zrobiłam. Modliłam się w duchu żeby mnie zawołał, powiedział chociaż to nędzne "to nie tak jak myślisz" albo żeby próbował to wytłumaczyć a on po prostu powiedział : no i co z tego że koleżanka ? .
Nie płakałam, nie leciałam z telefonami do przyjaciół, nie piłam, uśmiechnęłam się po prostu w stronę nieba i poszłam do parku.
- "jeśli leci na dwa fronty to nie jest Ciebie wart, znajdziesz takiego który doceni to co ma a wtedy dopiero zobaczysz co to jest szczęście " - siadając na ławce przypomniałam sobie słowa mojej babci. Ta starsza kobieta była wspaniała w doradzaniu oraz opowiadaniu. Nigdy nie powiedziała mi że czegoś żałuje, jej mottem było to że każdy swoje życie ma tylko jedno i musi jej jakoś przeżyć. Ona wybrała zabawę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz